Śmietankowy sklep a praca fotografa

 Śmietankowy Dom to nie tylko dom na podwarszawskiej wsi, miejsce pasji, prac artystycznych, pisaniny blogowej.
 To też sklep ze starociami.
 
Od ośmiu lat istnieje moja firma. Z większym i mniejszym rozmachem oferuję Wam kadry ze swoich wnętrz, swoją prywatność, swoje prace. 
Wy również przyjmujecie to wszystko z różnym rozmachem. Czasem więcej czytacie bloga, innym razem komentujecie moją pracę, kredens który zmienia kolor po raz enty. Jesteście ze mną w dniu wcześniaka, kiedy to cała śmietankowa historia się zaczęła. Tworzycie moją społeczność, tak to się teraz nazywa.
 
Dziękuję Wam za to. Dziękuję za każdy komentarz i kliknięte serduszko.
Tak się właśnie wspiera mikro firmy z zusem ponad 2 koła już. 
 
Ale miało być o sklepie. Sprzedaż od wielu lat była prowadzona przez media społecznościowe. Wiem, że wielu klientom ta forma odpowiadała. Jednak nie mi i nie fecebookowi. 
Dlaczego nie mi, to materiał na inny post na blogu. Tu mleko by się rozlało. Dlaczego nie facebookowi, tu już większa filozofia zagłębienie się w zawiłe regulaminy, statystyki, wykresy, algorytmy.
 
Obecnie proponuje Wam zakupy w sklepie internetowym. Tak przecież robią poważne firmy. Płacę za to co jest uczciwe, nikt mi statystyk nie tnie bo mam w opisie posta słowo "sprzedam". Wszystko wydaje się proste, legalne i idące ku rozwojowi firmy. 
 
W sklepie są różne kategorie produktów. Jednych przyciągną naczynia bo są zbierakami skorup, inny ma bieliźniarkę z kolekcją obrusów i trafi do kategorii- tekstylia. Kilka zakładek ciągle świeci pustkami. Liczę iż ten rok przyniesie mi zamknięcie kilku spraw i również te segmenty się wypełnią i wyjdę do Was z nową ofertą.
 
Najwięcej kliknięć ma kategoria -dekoracje. Tu znajdziecie wszystko co sprawia, że Wasze wnętrza zyskają nową odsłonę. Obrazy, lampiony, kosze, szkatułki.
 
Od wielu lat mam wśród swoich klientów fotografów. To wspaniali i utalentowani ludzie. Frajda dla mnie jest o tyle duża, że mam zawsze od nich taki modny teraz feedback.
Ogromną przyjemność sprawia mi oglądanie przedmiotów, które u mnie kupili na planach zdjęciowych. 
 
To nie jest tak, że oferowane w moim sklepie przedmioty trafiają tam ot tak. To tygodnie poświęcone na wyszukanie ich, to jeżdżenie, szperanie, kontakt z handlarzami (często z zagranicy). Takie perełki nie leżą przy każdym śmietniku z karteczką "weź mnie". Mam nadzieję, że to wiecie.
 
Tym większą frajdę mam właśnie z tego, gdy taki przedmiot doceni osoba fotografa. Przecież to nie jest ukryte potem w szafie, nie stoi na tarasie za domem, to widzą klienci, widzą oglądający. 
 
Dziś post nietypowy bo wywiad. Mam ogromną przyjemność od lat współpracować z Jolą 
 
                        FOTO-Hollanda.pl 
 

 
 
 
Jola jest utalentowanym fotografem nie tylko sesji plenerowych ale i ma swoje studio. Jej aranżacje od lat mnie zachwycają. Ma ona niesamowite pomysły. Na jej sesjach można spotkać np. małe ŻYWE kaczuszki. Niesamowitą pamiątką jest taka sesja.
Jola od lat jest też moją klientką. Ma wiele dekoracji ze śmietankowego sklepu. 
 
Zapraszam Was na krótki wywiad:
 
 

1. Jolu Jak wygląda praca we własnym studio?

W moim studio mam dwie strefy fotografowania, jedna jest totalnie ascetyczna i opiera się na prostych kartonowych jednobarwnych tłach fotograficznych, natomiast druga to zaaranżowana precyzyjnie tzw. scenka, którą zwykle zmieniam co kilka miesięcy. Robię na niej zdjęcia o charakterze lifestylowym, luzackie, naturalne. To zwykle jakby fragment domu, sypialni, salonu itp. Od jakiegoś czasu ta scenka ma u mnie modny klimat boho do którego potrzebne są odpowiednie rekwizyty, meble. Lubię robić tzw. coś z niczego, wykorzystuję palety, stare drzwi, ramy do obrazów itp. , prawdziwe kwiaty doniczkowe i masę drobnych elementów precyzyjnie dobieranych stylem i kolorem.

2. Jak pozyskujesz rzeczy do tworzenia tak cudownych aranżacji?

Lubię unikatowe rzeczy, szperam za nimi po necie m.in. w sklepie Śmietankowego Domu, w sklepach stacjonarnych, czasem pożyczam od znajomych lub przeglądam przepastne zbiory retro rzeczy u mojej teściowej. To swego rodzaju łowy i mam niesamowitą radochę jak dorwę coś unikatowego co pasuje do mojej koncepcji :) Sporo rzeczy do scenek pozyskuję z drugiej ręki, używanych, retro skarbów, to nawet czasem rodzinne pamiątki sprzed 50-60 lat. W moim studio mam np 60-letni fotel po renowacji - prezent od teściowej, czy 50-letni wysoki fotelik dziecięcy po moim mężu. Dodatkową zaletą tego, że kupuję używane retro rzeczy jest też aspekt "zero waste", to nadawanie drugiego życia rzeczom daje też satysfakcję i jest proekologiczne.

3. Czy tworzenie tła sprawia Ci tak samo dużą przyjemność jak samo robienie zdjęć? 4. Czy niektóre przedmioty wykorzystujesz w różnych tematach aranżacji zmieniając jego przeznaczenie?

Proces tworzenia dekoracji/scenek to proces twórczy, to jak praca dekoratora wnętrz, gdzie wszystko musi pięknie grać ze sobą, mieć spójny styl. Rzeczywiście lubię to na równi z samym fotografowaniem, sporo o tym mówię, wręcz czasem zamęczam tym moich bliskich :) Cieszę się jak dziecko, kiedy znajdę jakąś piękną rzecz do mojej koncepcji. Przywiązuje się do rzeczy i czasami ten sam element potrafi przez lata na różne sposoby wracać do moich scenek. Np piękne proste drewniane skrzynki wyprodukowane dla mnie przez Śmietankowy Dom, czy ogromny, ciężki (ponad 30 kg), dziwacznie porozgałęziany pieniek, który kiedyś kupiłam w Śmietankowym Domu a który jest u mnie stojakiem na różne dekoracje i stawiam go na dwa sposoby, raz szerszą częścią do góry, raz węższą. Długo służy mi też duży kosz piknikowy od Śmietankowej i bywa ze mną na plenerach łąkowych, ale też czasem jest elementem scenek w studio. Jeden z moich najstarszych koszy wiklinowych jest ze mną w studio 16 lat, aż dziwne, że się jeszcze mieszczę w moim studio. Część rzeczy oczywiście też odsprzedaję bo inaczej bym utonęła w tej ilości rekwizytów do sesji, no i człowiek chce co jakiś czas coś innego.

fot. Maja Więzik

Jola pięknie wszystko mi opowiedziała .W jej opisie praca fotografa to dla mnie magia. 

Na zdjęciach widać wspomniany kosz piknikowy.

Zapraszam Was serdecznie drodzy klienci, również pasjonaci fotografii do śmietankowego sklepu. 


 

Śmietankowy Dom

Autorka bloga:
Śmietankowy Dom – DIY • Livestyle • Handmade • Rękodzieło

2 komentarze:

  1. Niezależnie od tego czy prowadzisz swój sklep czy jesteś fotografem, warto założyć swoją własną stronę internetową. Katowice to miejsce gdzie takie usługi są bardzo popularne. Niedawno sama z takiej skorzystałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. W każdej pracy powinniśmy czuć się pewnie i cieszyć się przyjemną atmosferą. Z tego powodu jestem wdzięczna, że w moim biurze kierownicy cały czas szukają nowych sposobów na budowanie zaangażowania w zespole. Dzięki temu o wiele lepiej nam się współpracuje.

    OdpowiedzUsuń