Ile złego może zrobić mały pokój

Zaskakuje mnie ostatnio wiele rzeczy. Jedne pozytywnie, drugie negatywnie. Nad wieloma sprawami zaczynam się zastanawiać i szukam drugiego dna. Zupełnie niepotrzebnie zaprzątam sobie głowę czymś co zaraz będzie nie istotne.

Tak właśnie jest teraz z miejscem w którym mieszkam obecnie.



Mały pokój zajmujemy 8 lat. Niby nic takiego, wiele rodzin mieszka na małych powierzchniach. Wiele osób ma gorzej. 
Dopiero teraz widzę, ile ten pokój zrobił złego.

Przyjmowanie gości zawsze było problematyczne. Zawsze mogliśmy zaprosić na raz tylko jedną parę. Jeśli ta para miała już potomka,robił się tłok. Po pewnym czasie w ogóle przestaliśmy zapraszać kogokolwiek bo choć goście zapewniali, że wszystko ok, ...przestali przychodzić. 

 O organizację imprezy rodzinnej ( chyba imieniny Śmietaneczki )pokusiłam się raz. Był to koszmar.Przyszło 8 osób. 4 siedziały na kanapie, 2 na podłodze, ja stałam większość czasu w drzwiach, tata siedział na taborecie w przedpokoju (bo do pokoju już nie wszedł). Wszystkie rarytasy, które przygotowałam postawiłam na małym stoliczku, który utrudniał przemieszczanie się jakiekolwiek.  I tak każdy gość zastygł z talerzykiem z ciastem w miejscu, które zajął, na całą długość uroczystości. Mobilna była tylko Śmietaneczka, którą przekazywano sobie z rąk do rąk.

Teraz kiedy siedzę już na kartonach, przypominam sobie kolejne negatywy. Chorowanie na tak małej powierzchni nie należało do najłatwiejszych.Już nie będę opowiadać o moim półrocznym życiu pod kroplówką, bo to, to dopiero historia z krypty. 
Tu nawet zwykłe przeziębienie to była droga przez mękę. Gdy nie masz gdzie uciec od innych domowników, gdy nie masz gdzie się położyć o spaniu nie wspomnę, chorujesz dłużej i chyba bardziej intensywnie. Cała rodzina z Tobą choruje w nerwach i wzajemnych niechęciach.

Relacje rodzinne cierpią. Gdy nikt nie ma własnego kąta, a  starsze pokolenie nie może się dogadać z młodszym robi się poważny konflikt.

Jak ja nie cierpię tego miejsca! Im bliżej przeprowadzki tym narasta we mnie większa niechęć.


Czasem czuję się jakbym mieszkała w namiocie. Całe życie toczy się na kilku metrach kwadratowych. W tym samym miejscu jemy, śpimy, bawimy się.


Teraz gdy wchodzę na teren budowy Śmietankowego Domu jestem spokojna. Przestrzeń, to coś co odmieni nasze życie.

A tymczasem zobaczcie nowy domek-namiot. Tak się ładnie uciachał, tak ładnie pękł, że natchnął mnie do porównania mieszkania z namiotem i dzięki niemu ten post.









Śmietankowy Dom

Autorka bloga:
Śmietankowy Dom – DIY • Livestyle • Handmade • Rękodzieło

18 komentarzy:

  1. Uffff takie to przemyślenia...a ja myślałam, że tu coś gorszego ;) No żart. Cieszę się, że tak doceniasz to co w tej chwili posiadasz i do czego dochodzicie wspólnymi siłami ze śmietankowym, dzielnym mężem. Bardzo chętnie Cię odwiedzę czy to w tym złym małym pokoju czy też na salonach...wnętrze masz przyjazne ;) A zdjęcie namiotu super i ta lawenda!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co myślałaś?Koniecznie napisz:) . Nie mogę się już doczekać kiedy będę mogła Cię zaprosić w śmietankowe progi.

      Usuń
  2. jeszcze troszkę, jeszcze chwilka... i znowuż będziecie się gnieździć, bo rodzina sandrynkowa Wam się zwali na głowę, buhahahahaha :D

    ps. namiot genialny, wakacyjny :)
    ps. 2. ja w namiocie nie sypiam, zapomnij :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak dużo napisałaś hahahaha. Czekam z niecierpliwością aż się zwalisz na głowę.

      Usuń
  3. Już, niedługo i z satysfakcją, że własnymi rękami choc może jeszcze nie wykończone tak jak w marzeniach, ale własne miejsce na ziemi! Życzę wam cudownego spokojnego czasu na swoim, nie pozwól by brak jakiejś rzeczy, mebla czy roślinki zepsuł Ci radość z bycia "na swoim" Wszystko sie poukłada, zrobi ... szybciej lub wolniej... Buziol. I pamiętaj że czeka na Twoje prace nie jedna półka ale trzy:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na półki rzeczy szykują się-jeszcze raz dziękuję. Strasznie się cieszę z tego, że wreszcie będę na swoim. Doceniać to będę każdego dnia.

      Usuń
  4. o jakby moja historia, 9 lat na kawalerce 28m, we troje 2+1, w drugiej ciazy w ósmym m-cu przeprowadzka na salony....tez nienawidzilam ciasnej kawalerki..Kiedys na jednym pokoju,w trzech myslalam ze sie nieodnajde, a dzis brakuje mi 4 pokoju hahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko. U mnie to nie kawalerka tylko 1 pokój w 2 pokojowym mieszkaniu. W drugim mój ojciec. ciężkie relacje. Też mam obawy czy z małej klitki w 90 metrów to dam radę i nie będę się źle czuła. Trzymaj za mnie kciuki.

      Usuń
  5. Przez 2 lata też mieszkałam na bardzo małej powierzchni. To był trudny czas i na głowie stawałam żeby to zmienić. I masz rację, najgorsze są choroby, bo człowiek nie ma gdzie się schronić przed resztą domowników, żeby spokojnie odpocząć. Doskonale znam to uczucie radości gdy się jest na etapie pakowania i urządzania.Cieszę się razem z Tobą, że to już:)Pozdrawiam serdecznie i życzę szczęścia w nowym domku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie miły komentarz i miło mi że życzysz mi szczęscia. Bardzo Ci za to dziękuję, że jesteś że komentujesz.

      Usuń
  6. A ja Ci jednak trochę zazdroszczę:) Bo ja zostawiam moje mieszkanie z ciężkim sercem, spędziłam tam piękne dni i to mi przeszkadza w pełni cieszyć się domem:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj. Widzisz każdy ma inaczej, każdy ma inne doświadczenia. Przykre że nie do końca dobrze czujesz się w obecnym miejscu, tęskniąc za dawnym. Życzę Ci abyś odnalazła radość.

      Usuń
  7. Wiem o czym mówisz, my wytrzymaliśmy dwa miesiące w jednym pokoju, na szczęście tu gdzie wynajmujemy mogliśmy dokooptować drugi pokój. A teraz idziemy do malutkiego pokoiku mojej teściowej... ehh trzeba to przetrzymać, i myśleć cały czas o nowym pachnącym domku:) powodzenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśl intensywnie bo warto. Myślę że życie na swoim to wolność. Życzę Ci powodzenia.

      Usuń
  8. Hmmm...ja też mam malutkie mieszkanie... i nie mam możliwości przeprowadzki do większego...I co? Mam się załamać czy szukać pozytywów tej sytuacji..?? Tyle dobrze że jak wrócę do swojego mikro mieszkania z Irlandii to będę sama mieszkać więc z domownikami nie będzie problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Mariolu nie mieszkam w kawalerce, tylko w 2 pokojowym mieszkaniu. Jeden pokój my, drugi ojciec (trudne relacje). Ciężko jest. Wydaje mi się, że w kawalerce jest zupełnie inaczej, bo jest to osobne mieszkanie. Życzę Ci spełnienia mieszkaniowych aspiracji. Pozdrawiam Cię.

      Usuń
  9. Nigdy nie mieszkałam na aż tak małej powierzchni, ale poczucie swobody, wolności i wielki oddech odzyskałam dopiero w swoim domu. Najważniejsze, że "namiot" zostanie już niebawem zamieniony w otwarty dom:) Pewnie pełen gości i przyjaciół:) U nas teraz drzwi się prawie nie zamykają:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja Cię doskonale rozumiem, mieszkałam w jednym pokoju zaledwie dwa lata, a może aż?Jednak wspominam to bardzo źle, także mieszkanie z kimś w 2 pokojowym źle wspominam, a ostatnio niby w trzech pokojach, ale zagraconych przez właściciela i też mam okropne wpomnienia, jedynie balkon mnie ratował od zwariowania przez te kupe rupieci, no dobra może i te obrazy były wartościowe i dla kogoś piękne, ale mnie dołowały, były praktycznie wszędzie prócz kuchni, no w niej też nie najgorzej, ale lodówka okropna, a naszej nie mieliśmy, no i zresztą miejsca na nią nie było.Łożko zarwane i małe, mogłam jedynie pomalować ściany w sypialni i postawić swój telewizor.A w średnim pokoju to tylko ksiąki i łożko pełne larw moli, które tempiliśmy chyba z rok!!!Kurze ścierałam jak szalona, a podłogi było jak na boisku, po co to wszystko, skoro my tylko we dwoje w jednym pokoju.Teraz kiedy jeszcze śpię obok kartonów wiem jaką głupotę zrobiłam/liśmy, że się wcześniej nie zdecydowaliśmy na kredyt.Przecież nie stać było nas na własne, ale banku już tak :-D I pomyśleć, że 6 lat mieszkałam w rupieciarnio-skansenie, przecież medal mi się jakiś należy za to, tak jak i Wam,no bo 8 lat w klitce, to jak więzienie, tylko można z niego wychodzić, masakra.No ale kochana teraz poczujesz przestrzeń, będziesz biegała góra-dół i odwrotnie ;-) Dziś szwagierka mi powiedziała, że marzy o takim domku w Kobyłce, a ma 3 pokoje.Jestem ciekaw kiedy ja pomyślę o większym mieszkaniu ha ha ha!:-) A o domie nie wspomnę :-D A i jeszcze własną pracownię, koniecznie z własnym stolarzem, ach się rozmarzyłam, wróć na ziemię Marlena :-D

    OdpowiedzUsuń