Opowieść jak to nie poszłam w stronę światełka i zajęłam się rękodziełem na dobre.



Po 2 latach starania się o dziecko wreszcie się udało. Od razu musiałam pójśc na zwolnienie lekarskie, tego wymagał mój stan zdrowia.Cieszyłam się tym okresem miałam czas na swoje ukochane dłubaniny. Przez całe 6 miesięcy zgłębiałam tajniki zdobienia przedmiotów metodą decoupage, robiłam wianki, przeróżne dekoracje do domu i masę prezentów bez okazji dla rodziny i przyjaciół. Było mi dobrze, wszystko szło powoli swoim rytmem. Marzenia o dziecku łączyłam z marzeniami o małym sklepiku i pracowni rękodzieła.


Jednak los ma dla nas zawsze jakąś niespodziankę. W 6 miesiącu ciąży trafiłam na stół operacyjny. Nie wiele pamiętam z tamtych dni oprócz przerażającego bólu. Najpierw wycięcie jajnika, potem ratowanie życia niespełna 1000 gramowej istotce, aż w końcu…i tu znam to z opowieści…ratowanie mojego życia. 
Ale ja postanowiłam nie iść w stronę światełka, bo jak to, przecież miałam takie plany!


Kolejne pół roku było jak zły sen. Założono mi stomie, która nie funkcjonowała tak jak oczekiwałam. Stale się odwadniałam, więc dostałam do domu kroplóweczkę 16h na dobę, zakaz jedzenia i 2 miesięczną córkę-2 kilogramową Wszystko musiało być sterylne, abym nie zakaziła cewnika do żywienia pozajelitowego. Gdzie moje plany? Gdzie szlifowanie drewna? Klejenie?


Pół roku to dużo czasu aby przewartościować życie.


Podjęłam decyzję: Niech no tylko mnie naprawią, zdejmą ten worek, zabiorą kroplówkę. Przebierałam nogami z niecierpliwości na operację, kończącą ten koszmar. Wszystko poszło sprawnie, wracałam do zdrowia.


Los zaczął sprzyjać moim planom. Umowa w pracy nie została przedłużona, dziecko nie dostało się do żłobka, czyli musiałam zacząć prężnie działać. Przecież miałam dwie ręce, byłam wreszcie zdrowa.

Marzenia muszą się spełnić. Nie po to przeżyłam taki koszmar, żeby stać jak kołek na etacie. Skoro los dał mi drugie życie, będę żyła tak jak chcę. Pracę połączę z pasją. Taki był plan.


Od tego czasu minął rok, a ja wciąż rozwijam swoje pasje. Dziś nie tylko zdobię przedmioty metodą decoupage, ale i daję drugie życie starym naczyniom i meblom. Moje motto: ktoś dał mi drugie życie –teraz ja dam czemuś. Wynajduję na aukcjach internetowych starocie i tworzę. Nie przejdę obojętnie koło starej dechy- przecież będzie z niej piękna tablica kredowa do kuchni. Stare dzbany i kanki na mleko to piękne wazony na polne kwiaty. Pomysły mi się nie kończą.


Dzięki namowom rodziny i przyjaciół stworzyłam fun page na facebooku Śmietankowy Dom. Uczestniczę w warsztatach meblarskich i tapicerskich. W planach są jeszcze warsztaty florystyczne.


Swój mały warsztat mam w kuchni, w małym mieszkaniu. Jednak los mi sprzyja i rozpoczynam budowę  Śmietankowego Domu na podwarszawskiej wsi. Tam powstanie pracownia na poddaszu, a kiedyś sklepik pobliskim miasteczku.


Warto korzystać z szansy, którą daje los. Warto nie iść w stronę światełka, a podążać za marzeniami.

Teraz już wiem, w którym to kierunku.



Pozdrawiam serdecznie Ordynatora Chirurgi W Szpitalu Wolskim, który to życie moje ratował:)


Śmietankowy Dom

Autorka bloga:
Śmietankowy Dom – DIY • Livestyle • Handmade • Rękodzieło

15 komentarzy:

  1. witaj :)
    pierwszy komentarz, niech będzie dobrą wróżbą na przyszłość!!!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki za realizację planów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny post. Powodzenia w blogowym świecie. Trzymam kciuki. Będę zaglądać co nowego u Ciebie. Pozdrawiam ciepło.
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Życie potrafi nas zaskakiwać-w obie strony.
    Z chęcią będę zaglądać do ciebie i podziwiać twoje wyroby tworzone z pasją :)
    Trzymaj się!
    Klaudyna z Karmelowej Krainy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj nieznajoma twarda dziewczyno,fajny blog będę go odwiedzała trzymam kciuki za nowy śmietankowy dom pozdrawiam trejtka.

    OdpowiedzUsuń
  6. piękne zakończenie ..oby zdrówko dopisywało życzę z całego serca ...też stawiam pierwsze kroki w blogowaniu...podziwiam talent i zapał zostaję tu:)

    OdpowiedzUsuń
  7. piękne zakończenie ..oby zdrówko dopisywało życzę z całego serca ...też stawiam pierwsze kroki w blogowaniu...podziwiam talent i zapał zostaję tu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wzruszyłaś mnie ogromnie... Trzymam kciuki za Ciebie, za Twoją rodzinę, realizację planów... za Twoje szczęście! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Życzę powodzenia ,żę tak powiem na drugiej drodze życia;)))
    Oby wszystkie plany i marzenia się spełniły i chyba muszę wziąć z Ciebie przykład, nie trwać jak kołek tylko iść ;))
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana za 5 tygodni możesz tamte złe dni przerzucić do historii, bo za te parę tygodni zaczniesz prawdziwe szczęśliwe życie, wróć Wasza trójka :-) Niech Wam się powodzi, a mała niech rośnie jak na drożdżach, wszystkiego dobrego kochani :-))))

    OdpowiedzUsuń
  11. W cokolwiek wierzysz bedzie to miało znaczenie tylko wtedy gdy zaczniesz działać i odkrywać pierwsze pytania na swojej drodze.

    OdpowiedzUsuń